sobota, 19 grudnia 2009

Wszystkie dzieła lepsze i gorsze

Wczoraj znaczy w piątek odbyło się otwarcie nowej wystawy w Zachęcie, którą będzie można oglądać do drugiej połowy lutego przyszłego roku. Pod skórą czułem lekki świąteczny nastrój. Z tego co widziałem nikt nie składał sobie życzeń ale nie wiedzieć czemu tuż przed Bożym Narodzeniem . Nasza Narodowa Galeria Sztuki postanowiła jednak dać zwierzętom głos. Czy stal się cud?

Folder wystawowy tłumaczy wystawę przełamywaniem antropocentrycznej wizji świata. Zwierzęta też czują, więc dlaczego to niby my jako gatunek powinniśmy się czuć lepsi od wszelkich innych istot - zarówno tych duży jak i małych? Dziwi mnie, że ani razu nikt nie wspomniał o australijskim naukowcu Peterze Singerze od lat walczącym z rasizmem gatunkowym. Liczy się jednak sam pomysł całkiem ładnie zrealizowany ale cudu nie było.

W trzech salach na parterze wystawione są prace artystów z całego świata. Największą uwagę przykuwają wyświetlane w każdej sali filmy. Do najciekawszych zaliczyłbym „Wilczycę” Pilara Albarracina i bardzo brutalny „Karnawał Pitbulli” Jeana-Charlesa Hue. Na drugim końcu znalazłby się „Tani i idiotyczny strój goryla”. „Wilczyca” to intrygujący performance w którym kobieta ubrana w futro (z wilka) przebywa w towarzystwie prawdziwej wilczycy. Zachodzi jakaś niewytłumaczalna interakcja pomiędzy człowiekiem a zwierzęciem. Można sobie to tłumaczyć na wiele sposobów i dlatego dzieło jest warte poświęcenia chwili czasu. Z kolei „Karnawał Pitbulli” to dokument o zwierzętach wystawianych w walkach. Nie oszczędza widza i jest przeraźliwie
realistyczny – tylko dla ludzi o mocnych nerwach. Po drugiej stronie medalu znajdują się filmy abstrakcyjne nie wnoszące zbyt wiele. W jednym z nich artysta skacze przez pięć minut w stroju goryla, który się rozpada. Obok wyświetlane są kadry sielankowo wypasającej się krowy. Pytanie jest po co? Nie znam innych ich prac, dlatego nie chce dyskredytować ich jako artystów, ale tym co pokazali w Zachęcie na kolana mnie nie powalili (przyjmując, że celem wystawy jest przełamanie antropocentrycznej wizji świata).

Poza filmami – chyba clue programu – po Zachęcie porozrzucane są obrazy, zdjęcia i rzeźby. W tej kategorii najciekawszy był neon „Silne narkotyki” i ćwiczący na rowerze wieprz „Tyle możesz zrzucić”. Neony idealnie nadają się na zdjęcie profilowe do facebooka a wieprz.... co tu dużo mówić – jest śmieszny.

Przed wyjściem usłyszałem jeszcze ciekawą rozmowę w księgarni. Ponoć goście jednym z dzieł nagminnie zastępowali sobie brak stolików. Dokładniej chodzi o „Róże w lodówce”. Na prawo od szatni. Idealnie ustawione aby położyć torbę czy płaszcz.

Wystawa jest ciekawa ze względu na jej międzynarodowy charakter. Można się dzięki temu dowiedzieć co piszczy w światowej trawie. Warto poświęcić wieczór na wizytę, ale proszę się nie spodziewać niczego odkrywczego. Na nieszczęście zwierząt bez cudów. Po wyjściu nie wychodzi się ze zwiększoną wrażliwością na los zwierząt a sama wystawa zdaje się być równie nieprzejrzysta jak powyższa recenzja.


wtorek, 8 grudnia 2009

O czym, o kim i gdzie

Nie jestem malarzem, pisarzem, rzeźbiarzem. Nic co by wyszło spod mojej ręki nigdy nie trafiło na wystawę podpisaną moim imieniem i nazwiskiem. Pochwalić się talentem nie mogę mimo, że bardzo bym tego chciał. Posiadam jednak jeden bierny dar – jak już coś widzę to umiem odróżnić rzeczy piękne od brzydkich. Słaba moc która ze mnie superbohatera nie zrobi, ale jest to jedna z niewielu rzeczy w których prawdziwość wierzę. Poniżej będę pisał o estetyce, historii sztuki, wystawach i może o czymś co mi wpadnie do głowy. Zatem zapraszam do przyjemnej lektury, miłego oglądania i dzielenia się swoim punktem widzenia.